Zawsze, gdy patrzę na mapę świata, mam takie dziwne poczucie stałości. Europa tu, Azja tam, Afryka na swoim miejscu. Wszystko wydaje się takie poukładane i… ostateczne. A potem trafiam na wiadomości, które wywracają ten porządek do góry nogami i przypominają mi, że nasza planeta to żywy, dynamiczny i czasem dość humorzasty organizm.
Słyszałaś kiedyś, że Afryka dosłownie pęka na pół? Nie, to nie jest scenariusz nowego filmu katastroficznego z Hollywood. To dzieje się tu i teraz, a prognozy na przyszłość są tak szalone, że aż trudno w nie uwierzyć. Przygotuj sobie kawę, bo zabieram Cię w podróż po świecie, który za miliony lat będzie wyglądał zupełnie inaczej. I tak, dotyczy to również Europy.
Afryka pęka w szwach. Serio.
Wyobraź sobie, że jedziesz autostradą, a nagle przed maską Twojego samochodu ziemia otwiera się jak zamek błyskawiczny. Brzmi jak koszmar? W 2018 roku mieszkańcy Kenii przeżyli coś bardzo podobnego. Po serii niewielkich trzęsień ziemi powstała tam gigantyczna szczelina, która przecięła ruchliwą drogę na pół. To nie był jednorazowy wybryk natury. Kilkanaście lat wcześniej na pustyni w Somalii otworzyła się ziemia, tworząc pęknięcie o długości 56 kilometrów.
Co tam się, u licha, dzieje? Winowajcą jest Wielki Rów Wschodnioafrykański – gigantyczne pęknięcie w skorupie ziemskiej, które ciągnie się przez ponad 6000 kilometrów. To właśnie tam kontynent afrykański powoli, ale nieubłaganie, rozpada się na dwie części. Płyta afrykańska i arabska odsuwają się od siebie, a szczelina powiększa się o jakieś półtora centymetra rocznie. Wiem, nie brzmi to imponująco, ale w skali geologicznej to prawdziwy sprint.
Kto by pomyślał, że kontynenty mają takie humory i potrafią się na siebie obrazić? Ten proces to dowód na to, że Ziemia jest w ciągłym ruchu, a my jesteśmy tylko chwilowymi gośćmi na jej nieustannie zmieniającej się powierzchni.
Taniec kontynentów, czyli geologiczna telenowela
Cała ta sytuacja to nic innego jak podręcznikowy przykład tektoniki płyt. Nasza planeta jest pokryta wielkimi puzzlami – płytami litosferycznymi – które nieustannie się przemieszczają. Czasem się zderzają, tworząc góry, czasem odsuwają od siebie, tworząc oceany, a innym razem ocierają się o siebie, wywołując trzęsienia ziemi.
Jak to się wszystko zaczęło?
Geolodzy twierdzą, że takie „tańce” kontynentów to norma w historii Ziemi. Lądy łączyły się w superkontynenty (pamiętasz Pangeę ze szkoły?), a potem z hukiem się rozpadały. Proces, który obserwujemy w Afryce, zaczął się jakieś 30 milionów lat temu. Muszę przyznać, że to trochę stawia w perspektywie moje plany na przyszły tydzień.
Co ciekawe, wszystko, co wiemy o tych zamierzchłych czasach, odczytujemy ze skał i skamielin. To trochę jak próba odtworzenia fabuły filmu na podstawie kilku klatek. Wiemy, że coś się działo, ale detale wciąż pozostają zagadką.
A co my z tego mieliśmy?
Okazuje się, że to geologiczne zamieszanie miało dla nas, ludzi, kluczowe znaczenie. Gdy Rów Wschodnioafrykański zaczął dzielić kontynent, zmienił się też klimat. Z jednej strony pozostały wilgotne lasy, a z drugiej powstała sucha sawanna.
I co zrobili nasi przodkowie, tacy jak Homo erectus? No cóż, nie mieli wyjścia. Musieli zejść z drzew, stanąć na dwóch nogach i nauczyć się przetrwać w nowym, otwartym terenie. Można powiedzieć, że Matka Natura zafundowała im terapię szokową, która ostatecznie uczyniła nas tym, kim jesteśmy. Kto wie, może gdyby nie to pęknięcie, wciąż skakalibyśmy po gałęziach?
Tykająca bomba pod stopami, czyli nie tylko pęknięcia
Ruchy tektoniczne to nie tylko powolne pękanie skał. To także wulkany, trzęsienia ziemi i… jeziora, które mogą wybuchnąć. Wzdłuż Rowu Wschodnioafrykańskiego znajduje się łańcuch siedmiu Wielkich Jezior Afrykańskich. Wśród nich jest Jezioro Kivu, które eksperci uważają za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na Ziemi.
Dlaczego? Ponieważ na jego dnie czai się prawdziwa naturalna bomba. Zgromadziło się tam około 65 milionów metrów sześciennych metanu oraz ogromne ilości dwutlenku węgla. Wystarczy silniejsze trzęsienie ziemi lub erupcja pobliskiego wulkanu, aby uwolnić te gazy. Co by się wtedy stało?
- Doszłoby do potężnej, katastrofalnej eksplozji.
- Powstałaby ogromna fala tsunami.
- Toksyczna chmura gazu zabiłaby wszystko w promieniu wielu kilometrów.
Dla dwóch milionów ludzi mieszkających nad brzegiem tego jeziora to nie jest teoria, a realne zagrożenie. A gdy Afryka w końcu pęknie na dobre, Wielkie Jeziora Afrykańskie, które dziś są rezerwuarem jednej czwartej słodkiej wody na świecie, staną się częścią nowego, słonego oceanu. Skutki dla ekosystemu byłyby katastrofalne.
Mapa przyszłości, czyli gdzie pojedziemy na wakacje za 100 milionów lat?
Dobra, a teraz najciekawsze. Jak to wszystko wpłynie na globalną mapę? Geolodzy mają kilka naprawdę odjechanych prognoz na najbliższe 100 milionów lat. Zanim jednak do nich przejdziemy, rozwiejmy jeden popularny mit.
Sprawa uskoku San Andreas – więcej szumu niż prawdy?
Pewnie kojarzysz uskok San Andreas w Kalifornii. Hollywood oczywiście nie mógł przepuścić takiej okazji i nakręcił o nim film katastroficzny, w którym całe San Francisco zamienia się w stertę gruzu. Czy to możliwe? Owszem, trzęsienia ziemi są tam częste, ale IMO, sytuacja nie jest aż tak dramatyczna, jak w Afryce.
Uskok San Andreas to granica transformacyjna, gdzie płyty tektoniczne ślizgają się równolegle do siebie. To jak dwa samochody jadące w przeciwnych kierunkach, które ocierają się lusterkami. Boli, ale nie jest to czołowe zderzenie. W Afryce mamy do czynienia z rozrywaniem kontynentu, co jest procesem o wiele bardziej gwałtownym i fundamentalnym.
Witajcie w Eurafrice!
A teraz zapnij pasy, bo prognozy na przyszłość są naprawdę dzikie. Jeśli ludzkość dotrwa do tych czasów, nasi potomkowie zobaczą świat, którego nie poznalibyśmy na mapie:
- Afryka zderzy się z Europą. Kontynent afrykański wciśnie się w Eurazję od południowego zachodu.
- Morze Śródziemne zniknie. Tak, dobrze czytasz. W jego miejscu powstanie gigantyczny łańcuch górski, łączący dzisiejsze Alpy z Himalajami.
- Alaska połączy się z Rosją. Cieśnina Beringa przestanie istnieć, więc z Syberii do Ameryki będzie można przejść suchą stopą.
- Wielka Brytania zderzy się z kontynentem. Największa wyspa Europy zostanie „doklejona” do lądu, a kanał La Manche będzie można zobaczyć tylko na starych mapach. Francja i Wielka Brytania staną się sąsiadami z lądową granicą!
Wyobrażasz sobie te zmiany? Cała geopolityka, kultura i historia, które znamy, stracą na znaczeniu. Francja dosłownie stanie się częścią nowego, gigantycznego lądu uformowanego przez Afrykę i Europę.
Co dalej?
Szczerze? Te wizje są jednocześnie przerażające i fascynujące. Pokazują, jak małą i kruchą istotą jest człowiek w obliczu potęgi sił natury. Nasze codzienne problemy, polityczne spory i plany na emeryturę wydają się nagle śmiesznie błahe, gdy myślimy w skali milionów lat.
Oczywiście nie musimy jeszcze pakować walizek i uciekać z Europy. Wszystkie te procesy trwają niewyobrażalnie długo. Mimo to świadomość, że żyjemy na planecie, która nieustannie się zmienia, daje do myślenia. To przypomnienie, że nic nie jest wieczne – ani góry, ani oceany, ani granice państw.
A Ty, gdzie chciał(a)byś, żeby Twój dom wylądował za parę milionów lat? ;) Ja chyba postawię na jakiś stabilny, stary kawałek skorupy ziemskiej. Tak na wszelki wypadek.