z życia wzięteGIGANTYCZNY SKARB POD BAŁTYKIEM! Polska zostanie naftowym szejkanatem?

GIGANTYCZNY SKARB POD BAŁTYKIEM! Polska zostanie naftowym szejkanatem?

Wiadomość, która zelektryzowała całą Polskę! U wybrzeży Świnoujścia odkryto gigantyczne złoża ropy i gazu, największe w powojennej historii kraju. W głowach milionów Polaków natychmiast zapaliła się lampka: czy to koniec drogiego paliwa? Czy staniemy się drugą Norwegią, a na stacjach benzynowych zobaczymy ceny, o jakich do tej pory mogliśmy tylko marzyć? Wizja Polski jako naftowego mocarstwa rozpala wyobraźnię i budzi nadzieje na niewyobrażalne bogactwo. To informacja, która brzmi jak początek bajki o finansowej potędze.

Jednak zanim otworzymy szampany i zaczniemy planować, na co wydamy petrodolary, warto wziąć głęboki oddech. Głosy ekspertów, w tym byłego prezesa Orlenu, studzą narodowy entuzjazm, rzucając cień na tę świetlaną wizję. Pojawiają się niewygodne pytania o realną opłacalność, czas wydobycia i to, kto tak naprawdę na tym zarobi. Czy jesteśmy świadkami historycznego przełomu, czy może sprytnie wyreżyserowanego medialnego spektaklu, który ma zupełnie inny cel? Prawda, jak to zwykle bywa, jest znacznie bardziej skomplikowana i fascynująca. Zanurzmy się w kulisy tego odkrycia, które może zmienić wszystko… albo zupełnie nic.

Ropa w Polsce to fakt! Mamy największe złoże w historii?

Wszystko zaczęło się od komunikatu kanadyjskiej spółki Central European Petroleum. Firma ogłosiła, że zaledwie 6 kilometrów od Świnoujścia, na obszarze koncesji „Wolin”, natrafiła na prawdziwy skarb. Pod dnem Bałtyku ma spoczywać około 22 milionów ton ropy naftowej i aż 5 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. To liczby, które działają na wyobraźnię, a spółka sama określiła znalezisko jako „największe konwencjonalne złoże węglowodorów odkryte dotychczas w Polsce i jedno z największych w Europie w ostatniej dekadzie”.

Informacja rozeszła się w mediach z prędkością błyskawicy, wywołując falę euforii. Eksperci, tacy jak Mariusz Marszałkowski z serwisu defence24.pl, szybko potwierdzili rangę odkrycia. Podkreślił on, że jeśli szacunki dla całej koncesji Wolin, mówiące nawet o 33 milionach ton ropy, się potwierdzą, będziemy mieli do czynienia z absolutnym rekordem, który bije na głowę dotychczasowego lidera – złoże Barnówko-Mostno-Buszewo odkryte w latach 90. W jednej chwili Polska znalazła się na ustach całej Europy jako miejsce potencjalnego naftowego boomu.

Nawet przedstawiciele rządu nie kryli ostrożnego optymizmu. Główny Geolog Kraju, Krzysztof Galos, przyznał, że jeśli dane się potwierdzą, będzie to faktycznie największe odkrycie od czasów II wojny światowej. Dodał, że wydobycie mogłoby ruszyć najwcześniej za 3-4 lata, potencjalnie zabezpieczając około 4-5% rocznego zapotrzebowania Polski na ropę przez kilkanaście lat. To wciąż nie czyni z nas Kuwejtu, ale jest to sygnał, że pod naszymi stopami i dnem morskim może kryć się znacznie więcej, niż przypuszczaliśmy.

Głosy ekspertów studzą entuzjazm. Czy to tylko medialny spektakl?

Gdy pierwsza fala ekscytacji opadła, do głosu doszli realiści, którzy szybko sprowadzili wszystkich na ziemię. Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu energetyka24.com, bez ogródek skwitował całe zamieszanie słowami: „Mili Państwo, ale z tym wielkim złożem ropy to dajcie spokój”. Podkreślił, że choć złoże jest spore jak na polskie warunki, to w skali kraju nie jest to rewolucja. Wtórował mu Krzysztof Kopeć, były dyrektor biura prasowego Energi, który przestrzegał przed opowiadaniem „bajek o tańszym paliwie”, wskazując na ogromne wyzwania logistyczne, jak choćby budowę kosztownego gazociągu na ląd.

Prawdziwą bombę odpalił jednak Daniel Obajtek, były prezes Orlenu. Ocenił on złoże jako „średniej wielkości” i publicznie zakwestionował, czy jego wydobycie w ogóle będzie opłacalne. Co więcej, zasugerował, że cała afera medialna może być jedynie sprytną grą rynkową. Według niego, koncesję na to złoże próbowano już bezskutecznie sprzedać w przeszłości, a obecny „medialny spektakl może być kolejną próbą wywołania popytu i podniesienia ceny”. Czyżby więc Kanadyjczycy chcieli jedynie „wydewelopować” złoże na papierze, podbić jego wartość i sprzedać je z zyskiem większemu graczowi?

Ta teoria nabiera sensu, gdy posłuchamy innych specjalistów. Wskazują oni, że przeliczanie wielkości złoża na roczne zużycie w kraju jest błędem. Eksploatacja odbywa się w cyklu kilkudziesięciu lat, aby zmaksymalizować wydobycie. Co więcej, z reguły tylko część zasobów (często około 50%) jest ekonomicznie opłacalna do wydobycia. Nagle obraz beztroskiego bogactwa zaczyna się komplikować, a na horyzoncie pojawiają się twarde realia biznesu, w którym nie ma miejsca na sentymenty.

Co dalej z polskim „czarnym złotem”? Czeka nas biurokracja i spory z sąsiadami?

Zanim pierwsza kropla polskiej ropy z Bałtyku trafi do rafinerii, miną lata. Ministerstwo Klimatu i Środowiska czeka na pełną dokumentację geologiczną od kanadyjskiej firmy, a jej zatwierdzenie może potrwać kilka miesięcy. To dopiero początek długiej i wyboistej drogi. Jak wspomniał Główny Geolog Kraju, realny termin rozpoczęcia wydobycia to najwcześniej 3-4 lata, a to i tak optymistyczny scenariusz. Biurokratyczna machina musi ruszyć pełną parą, a każdy etap wymaga czasu i pieniędzy.

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na mapę. Złoże znajduje się bardzo blisko granicy morskiej z Niemcami. To oznacza, że do jego eksploatacji niemal na pewno będzie potrzebna transgraniczna decyzja środowiskowa, co wymaga porozumienia z władzami w Berlinie. Czy nasi zachodni sąsiedzi nie będą stawiać przeszkód? Co ciekawe, eksperci zwracają uwagę, że ropa z tego złoża miałaby krótszą drogę do niemieckiej rafinerii w Schwedt niż do tej w Gdańsku. To rodzi kolejne pytania o to, kto ostatecznie skorzysta na tym odkryciu.

Na koniec pozostaje jeszcze jedna, niezwykle ważna kwestia poruszona przez Daniela Obajtka. Tuż obok odkrytego złoża znajduje się strategiczny dla bezpieczeństwa Polski terminal LNG w Świnoujściu. To on, wraz z gazociągiem Baltic Pipe, uratował nas w trakcie kryzysu energetycznego. Jakakolwiek działalność wydobywcza w tym rejonie nie może naruszyć bezpieczeństwa i logistyki tego kluczowego obiektu. Historia wielkiego odkrycia na Bałtyku to zatem opowieść pełna znaków zapytania. Czy marzenie o naftowej potędze się ziści, czy pozostanie jedynie chwytliwym nagłówkiem i narzędziem w rękach wytrawnych graczy biznesowych? Jedno jest pewne – najbliższe miesiące przyniosą odpowiedź.


Najnowsze

Popularne

Najnowsze