To miała być tylko formalność, a wybuchł gigantyczny skandal, o którym huczy już cała warszawska śmietanka towarzyska i polityczna. Prezydent Karol Nawrocki, wbrew utartym zwyczajom swoich poprzedników, podjął decyzję, która wstrząsnęła opinią publiczną i wywołała konsternację wśród przedstawicieli mniejszości religijnych. W tym roku podwoje Pałacu Prezydenckiego pozostaną zamknięte dla uroczystości chanukowych, co wielu komentatorów odbiera jako jawny, a wręcz ostentacyjny manifest nowych porządków głowy państwa.
Dlaczego prezydent zdecydował się na tak radykalny krok i co dokładnie powiedział, tłumacząc swoją kontrowersyjną postawę jeszcze w czasie kampanii? Czy to tylko kwestia osobistych przekonań religijnych, czy może zapowiedź głębszych, rewolucyjnych zmian w polityce symbolicznej, które na zawsze odmienią wizerunek polskiej prezydentury? Koniecznie przeczytajcie ten artykuł do samego końca, aby poznać wszystkie pikantne kulisy tej gorącej afery, bo emocje na linii Pałac-Sejm sięgają właśnie zenitu!
Zimny prysznic dla społeczności żydowskiej w Polsce
W kuluarach warszawskich salonów od tygodni szeptano o tym, co wydarzy się w grudniu, ale nikt nie chciał wierzyć w czarny scenariusz, który właśnie staje się rzeczywistością. Przedstawiciele społeczności żydowskiej w Polsce z niedowierzaniem sprawdzali swoje skrzynki pocztowe, licząc na to, że tradycyjne zaproszenia z Pałacu Prezydenckiego po prostu utknęły gdzieś na poczcie. Niestety, głucha cisza ze strony Kancelarii Prezydenta okazała się aż nadto wymowna i ostatecznie rozwiała wszelkie wątpliwości.
Biuro Mediów i Listów Prezydenta, zapytane przez dziennikarzy o plany związane z Chanuką, nabrało wody w usta i nie udzieliło żadnej wiążącej odpowiedzi, co w dyplomacji jest sygnałem jednoznacznym. Brak odpowiedzi jest w tym przypadku najgłośniejszym komunikatem, jaki można było wysłać do mniejszości religijnych zamieszkujących nad Wisłą. Wszystko wskazuje na to, że drzwi, które przez lata były szeroko otwarte dla różnorodności i dialogu, zostały zatrzaśnięte z hukiem, który jeszcze długo będzie rezonował w mediach.
Decyzja ta jest tym bardziej szokująca, że dotychczas odwoływanie uroczystości chanukowych należało do absolutnej rzadkości i zdarzało się jedynie w wyjątkowych sytuacjach losowych. Pamiętamy rok 2019, kiedy to kalendarz sprawił figla i Chanuka zbiegła się z Bożym Narodzeniem, a ówczesny prezydent Andrzej Duda przebywał poza stolicą. Nawet wtedy jednak zadbano o gesty i zorganizowano spotkanie świąteczno-noworoczne, by nikt nie poczuł się wykluczony czy pominięty przez głowę państwa.
Karol Nawrocki stawia sprawę jasno – koniec z „udawaniem”?
Wiele osób zastanawia się teraz, co tak naprawdę kieruje obecnym prezydentem, ale uważni obserwatorzy sceny politycznej mogli spodziewać się takiego obrotu spraw już od dawna. Jeszcze w styczniu, gdy emocje kampanijne dopiero się rozkręcały, Karol Nawrocki w szczerej rozmowie z RMF FM zrzucił bombę, która wtedy przeszła bez większego echa. Już jako kandydat na najważniejszy urząd w państwie zapowiedział bez ogródek, że nie zamierza kontynuować tradycji zapalania świec chanukowych w reprezentacyjnych salach Pałacu.
Jego słowa brzmiały wówczas niezwykle stanowczo i nie pozostawiały żadnego pola do interpretacji czy domysłów dla jego przyszłych współpracowników. Stwierdził on wprost, że swoje poglądy oraz przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuje śmiertelnie poważnie i nie zamierza naginać się do poprawności politycznej. Zadeklarował, że będzie obchodził tylko te święta, które są bliskie jego osobie i jego sercu, co w praktyce oznacza wykluczenie uroczystości innych wyznań z oficjalnego kalendarza prezydenckiego.
Ta postawa budzi ogromne kontrowersje, ponieważ rola prezydenta RP tradycyjnie wiązana była z byciem ojcem całego narodu, niezależnie od wyznania czy poglądów poszczególnych obywateli. Decyzja o zerwaniu z tradycją Chanuki jest więc odczytywana przez krytyków nie jako wyraz pobożności, ale jako polityczny manifest, który ma na celu zadowolenie twardego elektoratu. Czy prezydent demokratycznego kraju powinien kierować się wyłącznie prywatnym sumieniem, ignorując wieloletni dorobek symboliczny swoich poprzedników budujących mosty porozumienia?
Sejm ratuje honor i przejmuje pałeczkę tradycji
Podczas gdy w Pałacu Prezydenckim gasną światła otwartości, w gmachu przy ulicy Wiejskiej przygotowania do uroczystości idą pełną parą, jakby na przekór prezydenckiej wstrzemięźliwości. Okazuje się, że to właśnie Sejm stanie się w tym roku bastionem tolerancji i miejscem, gdzie wielowiekowa obecność Żydów w Polsce zostanie godnie upamiętniona. Chanuka odbędzie się tam w poniedziałek, 15 grudnia, a organizatorzy zapowiadają wydarzenie pełne ciepła i wzajemnego szacunku.
Współpraca z Kancelarią Sejmu układa się wręcz wzorowo, co z nieskrywaną ulgą i satysfakcją podkreślają sami zainteresowani przedstawiciele społeczności żydowskiej. Rabin Szalom Dow Ber Stambler, przewodniczący Chabad-Lubawicz w Polsce, nie kryje zadowolenia z faktu, że parlamentarzyści nie odwracają się plecami do tradycji. W rozmowie z mediami zaznaczył, że mają sygnały o spodziewanej silnej reprezentacji polityków, co pokazuje, że nie wszyscy chcą iść drogą wytyczoną przez prezydenta Nawrockiego.
To przeniesienie ciężaru obchodów na Sejm ma wymiar niezwykle symboliczny i pokazuje pęknięcie w polskiej polityce na najwyższym szczeblu władzy państwowej. Z jednej strony mamy zamkniętą twierdzę prezydencką, z drugiej otwarty parlament, który staje się przestrzenią dla każdego obywatela, niezależnie od tego, w co wierzy. Uroczystość chanukowa w Sejmie będzie więc nie tylko świętem religijnym, ale również swego rodzaju demonstracją polityczną, pokazującą, że Polska jest krajem wielu kultur i tradycji.
Włodzimierz Czarzasty wbija szpilę prezydentowi?
W całej tej sytuacji niezwykle interesująca jest postawa Marszałka Włodzimierza Czarzastego, który wyrasta na niespodziewanego obrońcę tradycji religijnych w polskim parlamencie. Jego wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” można czytać między wierszami jako subtelną, ale bolesną szpilę wbitą wprost w wizerunek prezydenta Nawrockiego. Czarzasty podkreśla z całą mocą, że nie zamierza rezygnować z żadnych tradycji, niezależnie od tego, czy są one zbieżne z jego prywatnym światopoglądem.
Marszałek zaznacza, że w Sejmie panuje ciągłość i szacunek dla tego, co było wcześniej, bez wprowadzania rewolucyjnych zmian pod dyktando własnego „widzimisię”. Mówi wprost: była Chanuka, to jest; były święta Bożego Narodzenia, to są i będą nadal, bo na tym polega powaga urzędu państwowego. Jego słowa o tym, że „tu nie ma żadnej ideologii, a jedynie tradycja”, brzmią jak oskarżenie wobec tych, którzy ideologię stawiają ponad zwyczaj i dobre maniery polityczne.
Co ciekawe, zaledwie trzy dni po zapaleniu świec chanukowych, posłowie i senatorowie spotkają się na tradycyjnym opłatku, co pokazuje, że w Sejmie jest miejsce dla każdego. Czarzasty, choć ma swoje wyraziste poglądy lewicowe, daje lekcję klasy politycznej, pokazując, że można oddzielić prywatne przekonania od funkcji publicznej. Tym samym stawia prezydenta w niezręcznej sytuacji, sugerując, że ten, kto robi rewolucję ze względu na swoje poglądy, może rozminąć się z rolą męża stanu.
Czy to początek nowej ery w Pałacu?
Decyzja Karola Nawrockiego to coś więcej niż tylko brak jednego spotkania w kalendarzu – to sygnał, że nadchodzą czasy, w których symbolika państwowa zostanie napisana zupełnie na nowo. Obchody Chanuki w Pałacu Prezydenckim przez lata były czymś oczywistym, symbolem dialogu międzykulturowego i dowodem na to, że Polska pamięta o swojej skomplikowanej historii. Rezygnacja z tego gestu rodzi uzasadnione pytania o to, w jakim kierunku zmierza polityka symboliczna obecnej prezydentury i kto będzie następny w kolejce do wykluczenia.
Komentatorzy zastanawiają się, czy prezydent, który tak mocno akcentuje swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich, nie doprowadzi do sytuacji, w której Pałac stanie się miejscem ekskluzywnym tylko dla jednej grupy. Takie ruchy mogą mieć swoje konsekwencje nie tylko na podwórku krajowym, ale również w relacjach międzynarodowych, gdzie gesty ważą czasem więcej niż traktaty. Świat uważnie patrzy na ręce polskiego prezydenta i każde odstępstwo od standardów tolerancji jest natychmiast odnotowywane przez zagranicznych obserwatorów.
Pozostaje nam czekać i obserwować, czy ta „dobra zmiana” w tradycji to jednorazowy wyskok, czy może początek trwałego trendu izolacji głowy państwa od środowisk innych niż katolickie. Jedno jest pewne: tegoroczna zima w relacjach na linii Pałac Prezydencki – mniejszości religijne będzie wyjątkowo mroźna. Czy Karol Nawrocki zrozumie, że prezydentura to służba wszystkim, a nie tylko wybranym, czy też będzie brnął w swoją wizję urzędu „z charakterem”? Czas pokaże.









