z życia wzięteZielona energia ma mroczny sekret, o którym nikt Ci nie powie. Skala...

Zielona energia ma mroczny sekret, o którym nikt Ci nie powie. Skala problemu już przeraża!

Kochana, usiądź wygodnie, bo mam newsa, po którym inaczej spojrzysz na te wszystkie lśniące panele słoneczne na dachach i majestatyczne wiatraki na polach. Wszystkie marzyłyśmy o świecie zasilanym czystą energią, prawda? O oddechu pełną piersią, bez smogu i wyrzutów sumienia. Sama byłam o krok od montażu paneli na moim małym domku, czując się jak ekologiczna superbohaterka. Aż tu nagle… BUM. Okazuje się, że ta zielona bajka ma drugie, znacznie brudniejsze dno, o którym lobbyści i sprzedawcy jakoś zapominają wspomnieć.

Mówiąc wprost: grozi nam zalew milionów ton toksycznych odpadów, z którymi kompletnie nie wiemy, co zrobić. Ta cała „eko” rewolucja może się okazać ekologiczną katastrofą na niespotykaną dotąd skalę. I wiesz co? To nie jest jakaś odległa przyszłość. To dzieje się już teraz.

Góra śmieci rośnie szybciej niż grzyby po deszczu. Serio!

Pamiętasz ten entuzjazm, kiedy wszyscy masowo zaczęli montować fotowoltaikę? Wyglądało to pięknie, ale nikt nie zadawał kluczowego pytania: co stanie się z tymi panelami za 20-25 lat, kiedy przestaną działać? No więc eksperci z Komisji Europejskiej już to policzyli i, szczerze mówiąc, liczby są przerażające. Mówimy o górze śmieci, która do 2050 roku może osiągnąć w samej Europie 2,5 miliona ton zużytych paneli fotowoltaicznych rocznie. A do tego dorzućmy jeszcze 10 milionów ton odpadów z turbin wiatrowych. Każdego roku!

Wyobrażasz to sobie? To tak, jakbyśmy co roku wyrzucali na wysypisko wagę kilkuset Wież Eiffla. Problem w tym, że to nie są zwykłe śmieci. To tykające bomby ekologiczne, pełne różnych metali i chemikaliów. A to i tak nie wszystko.

Do tego dochodzą akumulatory, które magazynują tę zieloną energię. Wszyscy je znamy z telefonów czy laptopów i wiemy, że nie można ich ot tak wyrzucić do kosza. Teraz pomyśl o ich gigantycznych wersjach, które zasilają całe osiedla. Obecnie ponad 90% zużytych baterii litowych ląduje na wysypiskach, uwalniając do gleby i wody całą tablicę Mendelejewa. To po prostu szaleństwo!

Dlaczego recykling OZE to droga przez mękę?

Pewnie myślisz sobie: „No dobrze, ale przecież można to wszystko poddać recyklingowi”. Teoretycznie tak. W praktyce jednak sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana i, co tu dużo mówić, diabelnie droga. To nie jest segregacja plastiku i papieru, którą ogarniasz w swojej kuchni. To o wiele wyższa szkoła jazdy.

Koktajl Mołotowa, a nie panel słoneczny

Panel fotowoltaiczny czy łopata turbiny wiatrowej to prawdziwy miks różnych materiałów, które są ze sobą trwale połączone. To istny technologiczny koktajl, w którym znajdziesz:

  • Aluminium i stal
  • Szkło i beton
  • Tworzywa sztuczne i żywice
  • Miedź
  • A przede wszystkim – surowce krytyczne, takie jak krzem, lit, kobalt czy metale ziem rzadkich.

O ile odzyskanie aluminium czy szkła jest w miarę proste, o tyle wyciągnięcie tych najcenniejszych, rzadkich metali jest jak szukanie igły w stogu siana. Wymaga to zaawansowanych technologii i ogromnych nakładów finansowych. Często bardziej opłaca się po prostu wyprodukować nowe, niż bawić się w odzyskiwanie starych. Smutne, ale prawdziwe.

Projektanci z przeszłości nie myśleli o przyszłości

A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Że większość tych instalacji, które teraz powoli kończą swój żywot, projektowano bez jakiejkolwiek myśli o przyszłości. Liczyła się wydajność i niska cena, a nie to, jak łatwo będzie można to cudo rozebrać i odzyskać z niego cenne surowce. W efekcie mamy teraz do czynienia z konstrukcjami, które są praktycznie jednorazowe.

Bo kto by się przejmował, co będzie za 25 lat, prawda? :/ Ważne, żeby tu i teraz rachunki za prąd były niższe. To krótkowzroczne myślenie właśnie zaczyna nam się odbijać potężną czkawką.

Iskry nadziei, czyli ratunek w technologii?

Dobra, dość tego narzekania, bo jeszcze wpadniemy w depresję. Na szczęście w tym tunelu widać jakieś światełko. Naukowcy na całym świecie pracują nad nowymi metodami, które mają nam pomóc uporać się z tą tykającą bombą. Jedną z bardziej obiecujących jest technologia hydrometalurgiczna. Brzmi skomplikowanie, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby rozpuścić te wszystkie metale w specjalnych chemikaliach, a potem je odfiltrować, jeden po drugim.

Inny pomysł to mechaniczne rozdrabnianie paneli i sortowanie poszczególnych frakcji. To już się dzieje, ale wciąż jest to proces daleki od doskonałości i, niestety, mało opłacalny. Potrzebujemy przełomu, który sprawi, że recykling będzie nie tylko ekologiczny, ale i ekonomicznie uzasadniony. Bez tego firmy zawsze będą wybierać drogę na skróty, czyli na najbliższe wysypisko.

Unia Europejska budzi się z letargu (w końcu!)

Jak to zwykle bywa, Unia Europejska zorientowała się, że pali się jej grunt pod nogami i postanowiła zadziałać. Sama szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, uderzyła pięścią w stół i zapowiedziała, że recykling surowców krytycznych ma być priorytetem. Koniec z wysyłaniem naszych cennych odpadów do Azji, czas zacząć budować własne, europejskie moce przerobowe.

W planach jest powołanie specjalnego centrum, które będzie zarządzać strategicznymi zapasami metali i koordynować ich odzysk. Chodzi o to, żebyśmy nie musieli prosić o te metale Chin czy innych krajów, które trzymają na nich łapę. To kwestia naszej suwerenności surowcowej. Brzmi dumnie i oby faktycznie przełożyło się to na konkretne działania, a nie tylko na kolejne tony papierkowej roboty.

Elektryki na sterydach z recyklingu? Czemu nie!

A teraz coś, co może cię zainteresować, zwłaszcza jeśli marzysz o cichym i ekologicznym samochodzie elektrycznym. Okazuje się, że ten cały recyklingowy ambaras ma też swoją jasną stronę. Analitycy policzyli, że gdybyśmy w pełni wykorzystali materiały z recyklingu starych baterii, moglibyśmy do 2030 roku wyprodukować w Europie dodatkowe 2,4 miliona aut na prąd!

Nowoczesne technologie pozwalają odzyskać nawet 95% cennych metali z baterii litowo-jonowych, takich jak lit, nikiel czy kobalt. To byłaby prawdziwa rewolucja! Zamiast kopać nowe dziury w ziemi w odległych zakątkach świata, moglibyśmy budować nasze elektryki z tego, co już mamy. IMO, to jest właśnie prawdziwa gospodarka o obiegu zamkniętym i kierunek, w którym powinniśmy iść.

Co, jeśli to wszystko zignorujemy? Spojler: będzie dramat.

No dobrze, a co jeśli jednak machniemy na to wszystko ręką? Jeśli uznamy, że to problem przyszłych pokoleń? Konsekwencje będą, delikatnie mówiąc, opłakane. Po pierwsze, skażenie środowiska na gigantyczną skalę. Te wszystkie wysypiska pełne paneli i wiatraków będą powoli uwalniać toksyny do gleby i wód gruntowych.

Po drugie, pogłębimy naszą zależność od importu surowców, stając się zakładnikami polityki innych krajów. A po trzecie, i może najważniejsze, stracimy zaufanie do samej idei odnawialnych źródeł energii. Bo jak promować „zieloną” energię, która generuje góry toksycznych odpadów? I cały ten zielony entuzjazm szlag trafi.

Dlatego, kochana, następnym razem, gdy usłyszysz o „zielonej rewolucji”, miej z tyłu głowy ten mały, brudny sekrecik. To nie znaczy, że mamy rezygnować z OZE. Absolutnie nie! Ale musimy podchodzić do tematu z otwartą głową i wywierać presję na polityków i firmy, żeby inwestowali w technologie recyklingu. Bo prawdziwie zielona energia to taka, która jest czysta od początku do samego końca.

Trzymaj się ciepło i myślmy zielono, ale z głową! ;)


Najnowsze

Popularne

Najnowsze